We wtorek wieczorem pod Strzegomiem na Dolnym Śląsku doszło do katastrofy śmigłowca. Obie przebywające w maszynie osoby straciły swoje życie. Pilot nie miał oficjalnych kwalifikacji do pilotowania śmigłowca, a sama maszyna poddana była przeróbkom utrudniającym latanie.
Szczegóły katastrofy
Do wypadku doszło 30 czerwca około godziny 20:30. Według relacji Powiatowej Straży Pożarnej w Świdnicy dwuosobowy, ultralekki śmigłowiec rozbił się niedaleko drogi krajowej nr 5. Maszyna z niewiadomych przyczyn w szybkim tempie zaczęła spadać na ziemię. W wyniku zderzenia śmierć poniosło obu znajdujących się w śmigłowcu mężczyzn. Pomimo braku możliwości uratowania życia ofiarom, straż pożarna musiała jak najszybciej zabezpieczyć teren, ponieważ nastąpił wyciek paliwa ze śmigłowca. W akcji uczestniczyło siedem zastępów straży pożarnej.
Znamy już przyczyny tragedii
Wstępny raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych jasno wskazuje na przebieg i przyczyny katastrofy. Według planu śmigłowiec miał przelecieć do miejsca oddalonego o około siedem kilometrów od bazy startowej. W odległości około pięciu kilometrów od miejsca startu pojawiły się trudności z zachowaniem równowagi śmigłowca. Według relacji świadków, przed tym wydarzeniem słyszeć można było nienormalne odgłosy pracy zespołu napędowo-wirnikowego. Śmigłowiec ostatecznie zderzył się z ziemią, ulegając całkowitemu zniszczeniu.
Tragiczne modyfikacje śmigłowca
Wstępny raport PKBWL wykazał, że pilot-właściciel nie posiadał oficjalnych kwalifikacji do pilotowania śmigłowca, a sama maszyna uległa modyfikacjom. Wymienione były w niej tapicerki oraz fotele, a oryginalne łopaty wirnika głównego zostały zamienione na kompozytowe, lżejsze odpowiedniki. Zamienniki pozbawione były jakichkolwiek oznakowani wytwórcy i były wyprodukowane przez firmę nieposiadającą odpowiedniego certyfikatu producenta lotniczego. Właściciel maszyny był pouczany do pilotowania śmigłowca przed wymianą łopat przez dwie różne osoby. W trakcie przyuczania wylatał on około 50 godzin.